Wsparcie partnera podczas odchudzania bardzo się przydaje. Dzięki wspólnej diecie Pani Magda pozbyła się 13 niechcianych kilogramów i 17 cm w obwodzie brzucha, a Pan Sławomir – 24 kg i 30 cm w obwodzie brzucha. Opowiedzieli nam o tym, jakim wyzwaniom musieli stawić czoła i jak udało się je pokonać.
Zespół AnMa: Co było tym „zapłonem” do rozpoczęcia diety?
Decyzja o przejściu na dietę była poprzedzona kilkoma próbami wprowadzania zdrowszej diety w nasze życie, niestety kończącymi się niepowodzeniami – mimo że każde z nas mniej więcej wiedziało, jak należy się zdrowo odżywiać i w naszym życiu było też trochę ruchu. Kolejnym bodźcem do podjęcia tej decyzji była niezgoda na to, co widzieliśmy w odbiciu lustra – myśl, że przez swoje lenistwo doprowadzamy siebie, swoje zdrowie nad przepaść. Ogniwem była też myśli o tym, że mamy dziecko, któremu – jako rodzice – powinniśmy swoim postępowaniem wskazywać dobre wybory.
Korzystaliśmy wcześnie z diet zaczerpniętych z sieci i od znajomych, ale zawsze był moment odejścia od nich – z braku czasu, braku planu, okazyjnych wyjazdów czy urlopu. Ciało rosło, stan stawów się pogarszał, pojawiło się głośne, męczące chrapanie, uderzenia ciepła i pocenie się. Powtarzaliśmy sobie, że musimy iść na dietę i tygodnie mijały. Popytaliśmy wśród znajomych o dobrego dietetyka i otrzymaliśmy kilka propozycji, znów minęło trochę czasu, bo dieta przecież kosztuje. Przepełnieniem czary goryczy stały się chyba ubrania. Stosy ubrań założonych raz albo wcale, które już były za małe.
Co było największym wyzwaniem w czasie diety?
Wyzwaniem w czasie diety na początku było nauczenie się odmawiania w pracy imieninowych ciast i czekoladek na spotkaniach służbowych. Najgorsze jednak było kilka spotkań rodzinnych na początku naszej poważnej przygody z odchudzaniem. “Jak to nie zjecie? Tyle się naszykowałam…”,”Tortu nawet nie spróbujecie?”, “No za zdrowie się nie napijecie? To Wy już teraz tak całe życie na trzeźwo? Nie wierzę!”
Najbliżsi uzurpują sobie prawo do tego, aby koniecznie podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat diet, jakie stosowali w życiu, przekonywać o swojej racji i przekazywać mądrości na temat tego, co i jak powinniśmy na diecie robić. Z grzeczności musieliśmy tego wysłuchać, a potem odpierać dobre rady na rzecz metody, jakiej postanowiliśmy zawierzyć i w niej trwać. Nie obyło się także bez sarkazmów w stylu: “nie wytrzymacie”, “no tak sobie wszystkiego odmawiać, to chore!”, “pogadamy, jak skończycie, potem trzeba to utrzymać”.
Jak sobie z tym poradziliście?
RAZEM. Wzajemne wsparcie i zrozumienie pozwoliło z tygodnia na tydzień trwać i zauważać efekty. Codzienne pytania, ile wody już wypiłaś/łeś, ustalony grafik aktywności fizycznych i gotowanie razem lub podzielone z uwagi na posiadany czas wolny. Ale generalnie chodzi o wsparcie. Gdybyśmy nie zrobili tego razem, każde z nas osobno, bez wsparcia, rzuciłoby dietę, jak kilkakrotnie wcześniej.
Czy było coś, co Państwa zaskoczyło w tej diecie?
Przy realizowaniu jadłospisów dietetycznych zaskoczyło nas to, że nie kupujemy mięsa i wędlin na kilogramy. Mężczyzna może się najeść ze smakiem daniem obiadowym bez mięsa! Zaskoczyło nas także to, że w miesięcznym rozrachunku okazało się, że na diecie nie wydaje się więcej pieniędzy, a wręcz mniej. Dieta przyniosła nam nowe połączenia smakowe, porcje wcale nie są małe.
Tym razem dieta okazała się dobrą decyzją?
Przejście na dietę okazało się najlepszą decyzją w naszym życiu. Nie chodzi tylko o spadek wagi i zejście z kilku rozmiarów w dół. Dietę rozpoczęliśmy od serii szczegółowych badań, po których okazało się, że jedno z nas boryka się z insulinoodpornością. Dobranie składników i realizacja diety pozwoliły na uniknięcie farmakologii i poprawę wyników. Poprawiła się kondycja, nie ma już uciążliwego chrapania. Zaplanowane, rozpisane posiłki z listą zakupów robionych raz w tygodniu spowodowały, że dostrzegliśmy, jak to ułatwia życie, oszczędza czas i kontroluje niepotrzebne wydatki. Poza tym wszystko dzieje się w naszych głowach. Skoro przeszliśmy na dietę, to pilnowaliśmy jej i dzięki temu szybko odczuliśmy jej pozytywne efekty, dlatego też nie było ciężko.
Jak zmieniły się Państwa nawyki żywieniowe?
Nauczyliśmy się jeść regularnie, co ok. 3 godz. oraz jeść więcej warzyw i owoców. Odstawiliśmy alkohol, teraz jest naprawdę okazjonalnie i nie w takich ilościach, jak kiedyś.
Czy jesteście Państwo zadowoleni z efektów?
Jesteśmy zadowoleni ze stanu zdrowia, wyglądu ciała i stanu ducha. Jesteśmy także bogatsi o doświadczenia z okresu diety. Zakończylismy dietę, ale to nie oznacza że nasza dietetyczna przygoda się skończyła. Mimo osiągnięcia ustalonych na pierwszej wizycie u Pani Edyty Dec z AnMy celów, nie poprzestaniemy na nich. Jak mówi przysłowie, apetyt rośnie w miarę jedzenia – z naszym podejściem jest podobnie i znów po tym okresie ustaliliśmy sobie nowe cele, które chcemy wspólnie osiągnąć.