Chcąc przejść na dietę najczęściej wybieramy tę, na której koleżanka straciła kilka kilogramów i wygląda świetnie. Ale tak samo, jak sukienka, w której znajoma wygląda zabójczo, nie musi idealnie leżeć na Tobie, tak samo jej dieta niekoniecznie będzie dla Ciebie odpowiednia. Zanim więc ściągniesz „gotowiec” z jadłospisem z Internetu lub przejdziesz na którąś z modnych diet eliminacyjnych, przemyśl kilka kwestii.
Główne założenia prawidłowo zbilansowanej diety przyjmują, że podstawowym źródłem makroskładników w diecie powinny być węglowodany (ok. 50-60% na dobę), następnie tłuszcze (ok. 30%) i białko (12-15%).
I oto na przekór wychodzi ona: dieta optymalna Kwaśniewskiego. Według niej to tłuszcze mają stanowić największy procent dziennego spożycia (niektóre źródła mówią nawet o 90%!), a węglowodany - najmniejszy. Po co?
Ach, te „węgle”… jeść to czy unikać jak ognia? Podobno się od nich tyje. – Na pewno w ciągu ostatnich kilku lat natrafiliście na gąszcz skrajnych opinii, głównie w mediach społecznościowych. Jedni każą ograniczać, inni mówią, żeby jeść. Można zwariować. Dlatego porządkujemy dla Was te informacje.
Kiedy podejmujemy decyzję o przejściu na dietę odchudzającą, szukamy sposobów na to, aby zrobić to szybko i efektywnie. Oczywiście najczęściej z (wątpliwym) wsparciem przychodzi dr Google lub koleżanka, która opowiada, że jej koleżanka schudła na diecie z glonów 15 kg w 2 miesiące i wygląda bosko. Zanim łykniecie to wszystko jak pelikan, zobaczcie osiem spośród najgorszych sposobów na odchudzanie (pozwoliłyśmy sobie pominąć łykanie wacików i jaj tasiemca, bo to nie mieści się już w kategorii złych sposobów, a jedynie zwykłej, galopującej głupoty).